- autor: OrCuuu, 2015-08-26 16:22
-
W pierwszym meczu sezonu 2015/2016 przegrywamy na własnym boisku z Orłem Marszowice 2:5. Bramki dla naszego zespołu zdobyli Łabuda i Kamil Zimny. Szkoda takiego wyniku, zwłaszcza gdy się do przerwy prowadzi 2:0...
Już od początku spotkania nasza drużyna była aktywniejsza od rywala. Stwarzaliśmy sobie więcej sytuacji bramkowych, czego dowodem jest ładny gol z dystansu Patryka Łabudy. Po bramce która dała nam prowadzenie, obraz gry nie uległ zmianie. Nasi rywale zazwyczaj tylko kontrowali. Drugą bramkę dla nas zdobył Kamil Zimny. Mogliśmy dołożyć jeszcze kilka bramek ale nasi zawodnicy marnowali dogodne sytuacje. Po 45 minutach jest 2:0.
Po przerwie można było mieć wrażenie jakby nasi zawodnicy zostali w szatni. Chociaż na pewno nie zostali bo pierwsze 10 minut drugiej części spotkania było jeszcze w miarę. Później wszystko się odwróciło. Goście zepchnęli nas do głębokiej defensywy. Niestety nie wytrzymaliśmy długo i w 60 minucie Marszowice zdobyły bramkę kontaktową. Chwilę po stracie gola tworzymy sobie sytuację po której bramkę zdobył Kamil Zimny. Niestety sędzia pokazał spalonego. Czy słusznie? Tego się już nie dowiemy. Przyjezdni nacierali dalej, a my odpowiadaliśmy bardzo nielicznymi kontrami. Konsekwencją tego jest strata drugiej bramki. Nasz zespół nie potrafił zatrzymać licznych akcji przyjezdnych, czego efektem jest strata jeszcze trzech bramek w ostatnich 10 minutach i spotkanie kończymy porażką 2:5.
Jeżeli ktoś był tylko na pierwszej połowie meczu to słysząc wynik 5:2, odpowiadał że szkoda że daliśmy sobie strzelić te dwie bramki. Jednak niestety nie straciliśmy dwóch a straciliśmy pięć i mecz przegraliśmy. Co wydawało się po pierwszej połowie niemożliwe. Prawdą jest że do przerwy moglibyśmy prowadzić wyżej, ale znowu dała się we znaki nasza skuteczność. Gdybyśmy strzelili jeszcze z dwie, pewnie byłoby po meczu. No niestety goście pokazali charakter i pewnie odwrócili losy meczu. Nic tylko pogratulować. My nie możemy się załamywać, zawsze w sezonie zdarza się jeden taki mecz. Na szczęście mamy go już za sobą... Nic tylko teraz wygrywać, a to przecież potrafimy...